Boobel's avatar

Boobel

Mike
7 Watchers15 Deviations
12.5K
Pageviews
W piątek skończyłem 19 lat i stwierdziłem, iż jestem stary. Minęły lata gdy byłem piękny i młody. Przez te 19 lat w sumie nie osiągnąłem nic, ale nie o tym chciałem.

Będąc starcem muszę dbać o siebie by dożyć 30-tki. Co oznacza że chcąc - nie chcąc słyszę jak grono specjalistów mówi mi co mam jeść, czego mam nie jeść, co mam robić a czego nie. Powinienem porzucić alkohol, tłuste żarcie i siedzenie przed komputerem. Powinienem kicać jak króliczek i jeść to co on.

Co oznacza to w praktyce? Brak wolności. Według specjalistów powinienem praktycznie nic nie jeść, ważyć każdy gram selera który muszę jeść, nie jeść mięsa, wystrzegać się zasadniczo wszystkiego. Komputer szkodzi. Alkohol szkodzi. Hamburger szkodzi. Pizza szkodzi. Herbata szkodzi. Szkodzenie szkodzi.

Życie szkodzi.

Analizując dalej, by żyć trzeba przestać żyć. Więc co to za życie bez żadnych przyjemności? Dożyję może 120 roku życia ale mój stan psychiczny będzie gorszy niż stan autostrad i dróg expresowych w Polsce.

Więc ja mam na to radę. Będę pił alkohol ze swoimi znajomymi. Będę wcinał moje ulubione czipsy z Biedronki i pizzę. Będę siedział przed komputerem pijąc niezliczone ilości cukru z herbatą. Będę żył. Będę żył (wg specjalistów) góra 27 lat po czym umrę z powodu implozji żołądka krztusząć się własnymi wymiocinami jednocześnie przytrzymując wypadające gałki oczne.

Ale umrę ze świadomością że dobrze przeżyłem swoje życie. Dzięki temu jako 19-latek mogę doświadczać przyjemności jak za czasów młodości.

Ech, znów się ból w kolanie obudził.
Join the community to add your comment. Already a deviant? Log In
Jest to mój ostatni felieton, bo i tak prawie nikt tego nie czyta.

Gdy zmarł papież Jan Paweł II oglądałem w telewizji wywiad z Lechem Wałęsą odnośnie tej śmierci. Wtedy były prezydent, którego osobiście szanuję i uważam za bardzo wartościową osobę, powiedział zdanie które mi zapadło w pamięci. Brzmiało ono: 'Mówi się, że nie ma ludzi niezastąpionych, jednakże akurat w tym przypadku mógłbym się z tym spierać.'

Naturalnie, wyrażenie 'nie ma ludzi niezastąpionych' ma w sobie prawdę. Weźmy na przykład mnie - niby se jestem, żyję, nie ma drugiego takiego typka jak ja. Jednakże gdy umrę to MOŻE ktoś będzie za mną tęsknił... przez tydzień. Potem znajdzie się nagle inny typek, powiedzmy Bombel, który będzie zabawniejszy, przystojniejszy, sympatyczniejszy i zasadniczo stary Bublasty odejdzie w zapomnienie.

Ale znam ludzi niezastąpionych.

Są to moi przyjaciele.

Czasem myślałem o tym jakby to było gdybym ich nie miał. Fakt, wracam wtedy np do czasów mojej podstawówki i gimnazjum. Byłem wtedy tzw. chłopcem do bicia, popychadłem. Nikt mnie nie szanował, nie tolerował, nie przepadał za mną. Zawsze na drugim lub nawet siódmym planie. Ale była jedyna osoba, która traktowała mnie jak człowieka. Kamil. Tylko on się w sumie ze mną zadawał, widział we mnie wartościowego człowieka. Dlatego też gdy po 9 latach znajomości mnie jako pierwszemu oznajmił, że wyjeżdża do Hiszpanii i prawdopodobnie nigdy nie wraca, załamałem się. Pierwsze miesiące ze świadomością, że go prawdopodobnie już nie zobacz - mimo iż nie chciałem używać takich słów w moich tekstach - były po prostu chujowe. Pierwsze tygodnie w nowej szkole byłem osowiały i samotny, wszyscy znaleźli szybko jakichś nowych kumpli, zawarli nowe znajomości, tylko ja byłem takim rodzynkiem. Oczywiście potem się wkręciłem jakoś w towarzystwo, ale jednak nigdy nie zapomniałem o Kamilu. W te wakacje widziałem się z nim, godzinę, może dwie. Pogadaliśmy sobie, chciał wiedzieć jak mi się tu żyje, jak tam liceum wspominam, i gdy powiedziałem mu że było świetnie to powiedział mi, że cieszy się z tego. I było widać z jego twarzy że autentycznie się cieszy. Na drugi dzień wracał do Hiszpanii, żegnając się powiedział 'teraz czekam na ciebie, przyjedź do mnie za rok do Hiszpanii, będę czekał'.

W liceum mimo ciężkich początków udało mi się znaleźć przyjaciół. Nie tak zaraz, zacznijmy od tego że osoba, którą uważam dziś za przyjaciółkę, przez pierwsze dwa lata darzyła mnie nieukrywaną i szczerą nienawiścią. Potem jakoś coś się zmieniło i dziś uważam ją za jedną z najlepszych i najfajniejszych dziewczyn jakie kiedykolwiek w życiu spotkałem. Jest jeszcze jej siostra, która jakimś cudem wytrzymywała moje narzekania i jęki i mnie wspiera na duchu. Jest też oczywiście 'Wysoki Czerwony', który zawsze rozśmiesza mnie a ja załamuję jego, do tego też cierpliwie mnie wysłuchiwał gdy miałem pewien bardzo ciężki okres w życiu.

Wczoraj (a właściwie już dzisiaj) przekonałem się, że nie zamieniłbym ich na kogokolwiek innego. Po prostu są najlepsi i ich zmartwienia dotykają także mnie. Do tego, jeżeli mam być szczery, przejmuję się nimi bardziej niż samym sobą.

Tak właściwie czasem przypominam sobie, że w sumie sam siebie szczerze nienawidzę i że moja egzystencja jest zbędna. I wtedy uświadamiam sobie, że żyję dla nich. Chciałbym, by im się powodziło dobrze, zrobiłbym dla nich wszystko, by byli zadowoleni z siebie. Mimo iż wiem, że oni w stosunku do mnie nie mają podobnych odczuć i mnie mają po prostu za 'tego długowłosego', bez nich naprawdę nie mógłbym żyć.

Są po prostu niezastąpieni.

I nie, teraz nie jestem wstawiony. Jestem całkiem trzeźwy i napisałem to z serca. Brzmi to może lekko wsiocko ale mam to gdzieś. Chcę w końcu to z siebie wyrzucić.

Michał S. 'Boobel' 24 sierpnia 2008.
Join the community to add your comment. Already a deviant? Log In
W pierwszym zdaniu tego felietonu chciałbym podziękować stacji telewizyjnej Eurosport. Dlaczego? Za to że mogę napisać ten felieton i że oderwali mnie od konieczności oglądania powodu napisania go. Ale ossochosi? Po prostu - mój brat zajął komputer by obejrzeć przez Internet mecz koszykówki USA - Argentyna. Potem odkryłem że na Eurosporcie go emitują więc brat poszedł oglądać go w telewizorni a ja siedzę przy kompie i piszę o czymś, co jest dla Polaka zatrważające.

Gdy siedziałem w drugim pokoju i 'latałem po kanałach' stwierdziłem że nic nie ma w tej telewizji. Więc wybrałem sobie random kanał i go oglądałem. Padło na MTV. I ich program 'Supersłodkie Urodziny'. W sumie sama nazwa tej stacji która jest skrótem od Music Television nie za bardzo pasuje do tego co w niej nadają, bo próżno szukać tam muzyki, ale to historia na osobny temat na który nie chce mi się jak na razie pisać.

Skupmy się na 'Supersłodkich Urodzinach'. O czym jest ten program? W dużym skrócie chodzi o to, że rozpieszczone amerykańskie nastolatki robią urodzinową imprezę, której łączny koszt wynosi mniej więcej tyle co roczny budżet województwa Świętokrzyskiego. To co można w tym programie zobaczyć przechodzi ludzkie pojęcie. Oczywiście, Amerykanie starają się udowodnić całemu światu, że stereotypy o nich to bujda, że wcale nie są idiotami i grubasami. Jednakże gdy do naszej telewizji dochodzą takie programy jak właśnie 'Supersłodkie Urodziny' to Amerykanie wręcz sami te stereotypy tworzą.

Rozwydrzona panna dostaje od rodziców wszystko - kiecka za 666.000$, impreza za ok 1mln$, do tego na prezent nowiutkiego Lexusa lub BMW. I do tego jeszcze jak pyskuje i grymasi! I te przechwałki, że to 'najlepszy melanż świata'. Najbardziej mi żal tych ludzi zaproszonych. A szczególnie denerwuje mnie sposób zapraszania - 'ty jesteś fajna więc ok, a ciebie nie lubię wiec spadaj'.

Uważam że powinno się wysłać takie panny na nasze polskie 'melanże'. Nam wystarczy alkohol i muzyka. I to wszystko. Trochę piwa, trochę wódki, pare kawałków Dżemu i jest mega biba i wszyscy się doskonale bawią! I na taką bardziej ekskluzywną imprezę (czyli więcej alkoholu) u nas wydaje się jakiś 1000zł. Zamiast 250.000$. I gdy kumplowi na osiemnastkę kupiliśmy różową halkę i kudłate kajdanki zamiast Lexusa był wręcz wniebowzięty i bawił się wyśmienicie.

Byłem na trzech osiemnastach (i mam nadzieję być na jeszcze jednej) i bawiłem się bardzo dobrze. Nie mieliśmy super gwiazdy występującej na żywo, półnagich tancerek, poskramiaczy ognia, tancerzy czy żonglerów.

Nam wystarczyło nasze wspaniałe towarzystwo. I trochę piwa.
Join the community to add your comment. Already a deviant? Log In
Szkoda że nareszcie, ale w końcu mamy pare medali na Igrzyskach Olimpijskich w Pekinie. Ale to co mnie zaciekawiło to to, że zdobyli je sportowcy... o których nie słyszałem wcześniej.

Taka prawda - ci, na których liczyliśmy najbardziej, zawiedli. Jędrzejczak, Korzeniowski, Gruchała, siatkarze i siatkarki, szczypiorniści... wszyscy prędzej czy później odpadli. Zawiedli nas, nasze największe gwiazdy na tym turnieju. Właśnie - 'gwiazdy'. Ich zawsze najwięcej widać w telewizji, z nimi są reklamy, promocje, polecają środki przeciwbólowe i mahoniowe krzesła. Ale po co mi rekomendacja paneli od 'Złotej Otylki', jak będę chciał się dowiedzieć które panele wybrać to się zapytam pracownika bo za to mu płacą, 'Otylka' ma wygrywać dla Polski, nie dostawać orgazmu na panelach.
I wydaje się mnie że ciągłe nazywanie naszych siatkarek 'złotkami' to też już przesada. Zdobyły tam raz czy dwa tytuł mistrzyń, ale zaraz po tym poziom ich gry się zaczął obniżać by ostatecznie na Igrzyskach osiągnąć poziom dna Rowu Mariańskiego. Czyli idąc tym tokiem myślenia, to dlatego że wygrałem dwa razy w barze w Darta to powinniście na mnie mówić 'mistrz'. Bez sensu.

A kto wygrywa medale? Ludzie o których nawet nie słyszałem. W ogóle dla mnie ewenementem jest złoty medal dla Polski w skoku przez kozła. Nawet nie wiedziałem że taka konkurencja jest w Pekinie,a co dopiero że Polak tam startuje, a tu się okazuje że mamy złoto! Tacy ludzie po prostu siedzą cichutko i robią swoje. Uda się - jest wielka sensacja, nie uda się - nikt się nawet nie dowie, albo puści to mimo uszu.

Zaraz pewnie ktoś mi powie (chociaż i tak nikt tego nie czyta), że przecież mnóstwo sportowców się pokazuje w telewizji i odnoszą sukcesy sportowe. Ale no właśnie. Jasne że tacy zawodnicy jak Federer, Fabregas, Ronaldo, Henry często pokazują się w reklamach i na paczkach czipsów. Ale oni nie zapominają o tym że tak naprawdę są sportowcami a nie aktorami i wykonują swoją pracę porządnie. A polscy sportowcy... cóż... raczej odwrotnie - marni w swojej dziedzinie ale za to w telewizyjnych reklamach wyśmienici.

A propo Henry'ego czy Fabregasa... muszę wspomnieć o Reprezentacji Polski w piłce nożnej. Oglądałem wczoraj końcówkę wczorajszego meczu towarzyskiego między Ukrainą i Polską. To co tam zobaczyłem wołało o pomstę do nieba. Aż za głowę się złapałem - przecież już lepiej grają piłkarze drugiej i trzeciej ligi! No już nie wspomnę że szóstoligowa angielska drużyna Havant & Waterlooville w porównaniu z naszą reprezentacją to wręcz Barcelona. Ale tak to jest gdy połowa składu równie dobrze mogła by być moimi dziadkami. Plus oczywiście 'wielkie' nazwiska z reklam telewizorów plazmowych.
I przychodzi na myśl promocja Pepsi 'Zagraj z Ebim'. Jednakże szczerze mówiąc zamiast grać z Ebim czy nawet całą reprezentacją wolałem grać na szkolnym boisku Norwida z kumplami z mej licealnej klasy. To były mecze! Szybkie kontry, ostry odbiór piłki (znaczy się ja jako lewy obrońca tak odbierałem piłkę co skończyło się stłuczonym łokciem i twrałą kontuzją kolana), piękne bramki, szybka wymiana podań, te emocje!

Wolę takie mecze. Bo nie kręci mnie raczej bieganie z facetami w wieku mojego taty. Znaczy się 'bieganie' - raczej stanie, bo w terminarzu naszej reprezentacji nie ma czegoś takiego jak 'szybka kontra' czy nawet 'szybkość'. Bycie reprezentantem Polski w piłce nożnej oznacza fajną koszulkę z Orzełkiem i darmowe wycieczki po świecie.

No i oczywiście wpływy od Pepsi, Lay's i LG.
Join the community to add your comment. Already a deviant? Log In
Po przeczytaniu 4 książek Clarksona zdecydowałem się sam pisać felietony, albo po prostu jakieś przemyślenia, jak kto woli.

Pierwszy z nich dotyczy mych małych obserwacji. No co, czym mam się zajmować jako kawaler, obserwuję otoczenie. Stwierdzam zatem, iż dziewczyny 'lecą' na oryginalnych facetów. Malarze, muzycy, fotografowie, tancerze... to chyba dziś kręci dziewczęta. Gdy widuję jakieś zakochane pary to zazwyczaj facet wygląda jak daleki od całkowitej normalności - łachmany wydarte z dna szafy swojego dziadka, długie włosy które ostatnio grzebień widziały w latach 70., zapuszczona broda po pas etc. Zapewne artystyczna dusza. "Och kochana czyż mój chłopak nie jest słodki? Jest artystą, to takie podniecające!".

Potwierdzeniem tego jest to co widziałem na ostatnich Dniach Tyskich. Dziewczyny oglądały się za pewnym wysokim fotografem, gdyż miał na szyi całe studio fotograficzne, i jak się potem dowiedziałem uprawia sporty extremalne. Niezłe ciacho, nieprawdaż?

Co jest wynikiem moich rozważań - otóż to, że dzisiaj zwykły facet, taki jak np. ja, nie ma zbyt dużych szans u dziewczyn. Oczywiście mógłbym się zająć czymś oryginalnym. Fotografia? Hm, nie mam zbyt wielu pieniędzy na miliardy obiektywów, statywów i innych dupereli, a gdy próbowałem zrobić zdjęcia psu mojej cioci to później większość z nich wyglądała tak, że na tym zdjęciu wyszedł tak, że równie dobrze mógłby to być kot albo sarna. Lub nawet sosna. Poza tym nie mam jakoś cierpliwości by robić 40 zdjęć jednego źdźbła trawy. No to może sport. Zasadniczo jedyne sporty jakie uprawiam to spanie na czas i 'zdąrzyć na autobus'.
OK, powiedzmy że zajmuję się dwiema dziedzinami życia - grafika komputerowa i motoryzacja. Ale gdy na disco powiem dziewczynie że jestem grafikiem komputerowym to uzna mnie za świra i sobie pójdzie. Tak samo pomyśli o tym gdy jej zacznę mówić o tym że widziałem dziś pięknego Jaguara to umrze nim dojdę do omówienia innowacyjnego tylnego zawieszenia. Pójdzie więc do brodatego koszykarza tworzącego freski farbami plakatowymi jednocześnie zjeźdżającego z Alp na desce klozetowej mając na sobie tylko kąpielówki.

Lecz może w tym szaleństwie jest dla takich jak ja szansa? Może gdy wszyscy będą tacy oryginalni to w końcu nikt nie będzie oryginalny i ja będę najbardziej oryginalny w swej nieoryginalności? Lecz zanim to nastąpi to połączą się bieguny, a ja wciąż będę siedział pijąc Tyskie (które piją miliony ludzi na świecie) i siedząc przy komputerze grając w gry rekomendowane przez wszystkie pisma (co znaczy że również i reszta świata w to gra).

I wcale jakoś mi nie śpieszno to zmieniać. Jestem sobą.

Tylko przydała by się jakaś dziewczyna której nazwisko nie kończy się na '.jpg'.



Michał S. 'Boobel', 19.08.2008
Join the community to add your comment. Already a deviant? Log In
Featured

Niezdrowe zdrowie. by Boobel, journal

S ludzie niezastpieni. by Boobel, journal

Zbytsodkie Urodziny. by Boobel, journal

Medialno - przyczyna pora by Boobel, journal

Dziewczyny kochaj oryginalnoa by Boobel, journal